A bo Reksio Gość nie lada

A bo Reksio Gość nie lada Garniturek Zawsze czysta Śnieżna biel I tych kilka Łatek z brązu Aby łatwiej był widoczny Kiedy świat Pokryje śnieg Nie da szukać się Już nigdy Baczenie na wszystko ma W mig obleci Wszystkie kąty Tylko niech nosek podniesie A w mig zwietrzy Zwietrzy słońce Zwietrzy deszcz I zwietrzy wiatr I sam lubi być na ścieżce Zwłaszcza gdy Zaczyna dzień Gdy już wieczór Gdy już noc Niech kto tylko Wejdzie w drogę To już z miejsca Wrogiem jest Reksio wzrost raczej motyla Może bardziej szynszyl mysz Lecz wojownik Nie z tej ziemi Jak ów Stefek Burczymucha Gdy nadarzy się okazja Zaraz rwetes Straszna walka Choćby niedźwiedź Borsuk dzik lub wilk Małe to to ale głos ma Operowe ujadanie Głos ulicy Głos dzielnicy A i kniei Jeśli jeszcze Czasu stanie Lecz i walkę przerwać gotów Choć wysiłek taki trudny Niech usłyszy brzęk miseczki Albo...