Ponoć w Gdańsku gdzieś coś świta
Ponoć
w Gdańsku
Gdzieś
coś świta
Kiedy
jeszcze
Cichy
mrok
Wielu
myśli
O
swej szansie
Aby
w dłonie
Wziąć
czas wprost
Nawet
młodzi
W
pewnej partii
Mówią
szeptem
Nie
na żarty
Także
cicho
By
wziąć w dłonie
Swoje
czasy
Ale
póki
Silne
guru
Ma
być sekret
I
dyskrecja
Bo
u guru
Wszystko
jasne
Czego
guru
Nie
zatwierdzi
To
na zmiany
Nie
ma miejsca
Na
parapet
Nieustannie
W
okno zerkał
Czy
od guru
Kapuś
jakiś
Chcąc
zasłużyć się
U
guru
Zbyt
gorliwie
Tuż
przy ścianie
Uszu
swoich
Nie
poświęca
Wieczór
mijał
Prawie
cały
Młode
głowy
Tęgie
głowy
Chciały
wyczuć
Dobre
wiatry
A
i klimat
Pewny
Dobry
Przeto
mówców
Było
wielu
Każdy
szczerze
I
od serca
Lecz
choć nawet
Głośno
mówił
Był
daleki od działania
Bo
i duże zbyt ryzyko
Przeto
lepsze wyście
Czekać
I
niewinnie
I
lojalnie
Guru
przeto się
Nie
dowie
Ponoć
w Gdańsku
Gdzieś
coś świta
Kiedy
jeszcze
Cichy
mrok
Wielu
myśli
O
swej szansie
Jak
w swe dłonie
Wziąć
czas wprost
Bo
Gdańsk chociaż
Jest
nad morzem
I
od wieków
Mocny
port
W
mieście
Sama
skamielina
A
i układ
Łapa
w łapę
I
dłoń w dłoń
Przy
tym każdy
Autorytet
W
kalendarzu
Mrowie
lat
Listek
n ie drgnie
Bez
ich wiedzy
Wszystko
winno
Drgać
już mocno
Lecz
to pierwsze
Mocne
drgnienie
Kto
wywoła taki stan
Każdy
milczy
Każdy
czeka
Jak
tu trwać
Zbyszek
trąci
Czasem
w struny
Ale
to tyle
Co
nic
Może
jednak
Dnia
któregoś
I
któryś Grzyb
Zadrży
Miasto
Zadrży
Ziemia
I
na nogi
Mocno
Nagle
Wstanie
świt
I
rozjaśni Wszystkie mroki
I
pokaże
Wszystkie
grzybnie
Wszystkie
sieci
Pajęczyny
Całą
mocą
O
powietrze czyste
O
niebo błękitne
I
to w całym
Mieście
Gdańsk
Surowo
Stanowczo
Bezwzględnie
Foto
Archiwum
Internetowe
Stanisław J.
Zieliński
Tekst
Stanisław
J. Zieliński
23.11.2016
R
Komentarze
Prześlij komentarz